poniedziałek, 14 stycznia 2008

epitafium, bez obrazka

I znów to samo.
Po spotkaniu z profesorem Szaybo, myśli szaleją, fenomen prostych rozwiązań i trudnych pytań. Do tej pory, myślałem, że podpisać się pod swoim zdjęciem to rzecz naturalna i oczywista, ale podpisać sie pod tym jednym konkretnym to już nie to samo.
Dlaczego się tego boję i dlaczego kojarzy mi sie to z epitafium do mojej skromnej tworczości.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Darku, nie ma nic lepszego niż wyzwanie. Wzmaga, porusza, motywuje. Patrząc na Twoje wczesniejsze prace, znając Cię osobiście, no i z taką muzą u boku pewien jestem, że doskonale sobie poradzisz ...

Anonimowy pisze...

Cytyt "Epitafium, lit. – napis na nagrobku lub pomniku upamiętniającym zmarłego." Rozumiem, Twoje wątpliwości typowe dla duszy wrażliwej i inteligentnej ale zaraz epitafium?

Anonimowy pisze...

"Strach przed niespełnieniem jest gorszy niż samo niespełnienie... Nie poznałem jeszcze żadnego człowieka, który by doznał niespełnienia idąc śladami Swojej Drogi. Czasami po prostu trzeba zaufać mocniej i skoczyć, a o skrzydłach pomyśleć w drodze w dół...". Jestem przekonana, że pod "tą" konkretną fotografią podpiszesz się jak zwykle - "naturalnie" - bez strachu.3mam kciuki.

Anonimowy pisze...

Wewnętrzny niepokój przed podjęciem wyzwania - to dotyka każdego. Zawsze myślałem, że w biznesie odporność na podwyższony niepokój wewnętrzny to naturalna kwalifikacja, bez której nie da się tego robić. Do głowy mi nie przyszło, że w fotografi jest tak samo. Niepokój przed rezultatami naszej pracy i obawa przed jej oceną! Hmm, ale ty masz chyba sporą odporność na stres, czy się mylę?

Anonimowy pisze...

Może tylko więcej wiary w siebie? Szczerze życzę!